Tradycje lotnicze ziemi kłodzkiej
Autor: Henryk Grzybowski, 4 czerwca 2017
Spis treści
1. Z wiatrem. Nieśmiałe początki. Aerostaty – balony i sterowce.
a) Blanchard w pobliżu.
b) Arcyksiążę entuzjasta.
c) Lot balonu Parseval V w 1910 r.
2. Poruszane wiatrem. Szybowce w Stójkowie i Suszynie.
a) Lądek-Zdrój
b) Suszyna
4. Co lata nad naszymi głowami? Współczesne marszruty lotnicze nad ziemią kłodzką.
Z wiatrem. Nieśmiałe początki. Aerostaty – balony i sterowce.
Nie wiadomo na pewno, czy pierwszy statek powietrzny, który znalazł się nad dawnym hrabstwem kłodzkim, był lecącym z wiatrem balonem czy świadomie kierowanym sterowcem. Sądząc z możliwości kierowania lotem były to sterowce, chociaż w źródłach nazywa się je balonami.
Blanchard w pobliżu
Już w XVIII w. Jean-Pierre Blanchard, pionier lotnictwa i baloniarstwa, wynalazca spadochronu, odbył lot balonem w maju 1789 roku na trasie Wrocław – Marcinowo koło Trzebnicy. Pod koniec października 1790 roku latał nad Pragą, w lipcu 1791 przeleciał nad Wiedniem. Potem, nie wiedzieć czemu, popłynął do Ameryki, by w Filadelfii w stycznia 1793 roku latać w obecności Georgeʼa Washingtona. Nie trafił więc na gościnną Kłodzczyznę.
Arcyksiążę entuzjasta
6 lutego 1902 przed godz. 11 pierwszy w historii statek powietrzny pojawił się nad ziemią kłodzką. A właściwie dwa – oba wystartowały w Wiedniu. Najpierw balon z dwoma austriackimi oficerami na pokładzie, wleciał nad Mostowicami i według relacji w ciągu 10 minut zobaczono go w Kłodzku. Nieco później od strony Pragi zawitał sam arcyksiążę Leopold Salwador z arcyksiężną Blanką, którego balon przeleciał na dużej wysokości, nawet do 3000 m. Widać go było z Mostowic, Starej Łomnicy, Lądka, Wilkanowa, Kłodzka, a wylądował w okolicach Strzelina. Ta trasa bliźniaczo przypomina współczesne marszruty lotnicze nad ziemią kłodzką. Leopold po raz pierwszy prowadził sam, bez nadzoru oficera lotnika. Blanka podziwiała krajobrazy nie zważając na straszny mróz sięgający -18°C i niebezpieczeństwo grożące przy obniżaniu się lotu nad lasami w okolicach Ziębic. Para arcyksiążęca złożyła następnie wizytę we Wrocławiu u Bernarda, księcia Saksonii-Meiningen, wnuka Marianny Orańskiej. Był on małżonkiem Charlotty Pruskiej, siostry cesarza Niemiec Wilhelma II. Wieczorem goście korzystając z kolei żelaznej udali się do Wiednia.
W kwietniu 1902 roku balon arcyks. Leopolda „Meteor” przeleciał nad hrabstwem startując z Wiednia o 700 rano, a pomiędzy Boboszowem a Międzylesiem widziano go już o godz. 1115. Powrót także nastąpił pociągiem. Tym statkiem podróżowało kilku oficerów.
Balon arcyksięcia „Meteor” był świeżym nabytkiem arcyksięcia, został poświęcony 19 kwietnia 1901, a jego pilotem i instruktorem był kapitan Franz Hinterstoisser. Ponieważ Leopold Salwador dysponował także drugim balonem „Meteor II”, z pewnością to te dwa statki zapoczątkowały erę podboju powietrza na ziemi kłodzkiej. Co ciekawe, były napełniane nie wodorem, a dostępnym z wiedeńskiej sieci gazem miejskim.
Dwa i pół roku później, przy starcie w podparyskim Aero-Club w St.-Cloud Leopold Salwador ma już za sobą 83 podróże napowietrzne i ponad 17 000 przebytych w powietrzu kilometrów. Również małżonka arcyksięcia, Blanka, z domu księżna Burbońska, uprawia aeronautykę, a nawet 9-letnia jej córeczka, Małgorzata podróżowała już pod niebiosami. Arcyksiężniczka Małgorzata długo to zapamięta, umrze dopiero w 1986 roku. A co kieruje entuzjastami podniebnego szaleństwa? Podaje to gazeta pisząc: „Wiele z tych pań entuzjastycznie oddaje się sportowi żeglugi napowietrznej. Wznoszą się zwykle nocą pod roziskrzone gwiazdy, kiedy przestwory świata upajają swą nieskończonością. Wielka wspaniała cisza na wysokości kilku tysięcy metrów nad ziemią, kiedy z niknącej w oczach pełnej gwaru i życia ziemi, nawet najlżejszy szmer nie dochodzi, upajająca wspaniałość majestatu natury, która o zawrót głowy przyprawić zdolna słabsze natury, ma mieć taki czar niewysłowiony, uderza z taką siłą w słabiutki umysł ludzki, że tej potędze nic się oprzeć nie zdoła. Aeronauci twierdzą, że kto raz zakosztował rozkoszy podniebiańskich podróży, tego tęsknota za tym światem napowietrznym porywa i ten się oprzeć nie zdoła nieprzepartej sile, ciągnącej go w powietrze.”
Lot balonu Parseval V w 1910 r.
Jednak pierwszy świadomy akt przybycia drogą powietrzną na ziemię kłodzką nastąpił w letnią sobotę, 16 lipca 1910 r., kiedy sterowiec, czyli balon kierowany z silnikiem wziął kurs na Kłodzko i tu wylądował. Dla hrabstwa kłodzkiego było to wielkie wydarzenie i to wtedy zaczęła się właściwa historia kłodzkiego lotnictwa. A sprawił to właściciel uzdrowiska Altheide (oficjalnie jeszcze bez Bad), czyli Polanicy-Zdroju. Georg Haase (1859–1931), założyciel Automobilklubu Dolnośląskiego, reformator niemieckiego browarnictwa, włoski konsul honorowy we Wrocławiu, browarnik i przedsiębiorca wrocławski, wizjoner rozwoju uzdrowisk i turystyki, potrafił w ciągu kilku lat dokonać wielu osiągnięć. Już na początku Haasemu udało się rozpropagowanie uzdrowiska dzięki sprowadzeniu do Polanicy w 1910 r. sterowca „Parseval”, aby zaciekawić zaskoczonych kuracjuszy. Dzień jego przylotu do Polanicy był sensacją, tysiące gapiów zebrało się przybywając na piechotę, inni koleją, wozami lub samochodami…
Parseval nad Polanicą 1910
Parseval w Polanicy Zedlitzpark
Parseval w Polanicy Zedlitzpark
Georg Wenzel opisuje to tak:
Parseval V o godzinie 5 rano wzbił się z lotniska na Swojczycach (Wilhelmsruh) we Wrocławiu. W planie był daleki lot do Polanicy. W gondoli miejsce zajęli: kapitan Dinglinger, mistrz balonowy i sternik. Wraz ze startem balonu w kierunku Polanicy wyjechały dwa samochody. Warunki pogodowe były tak korzystne, że wszędzie panowała dobra widoczność. Droga prowadziła wzdłuż linii kolejowej Wrocław – Ziębice – Kamieniec Ząbk. – Kłodzko. W Kłodzku o 820 nastąpiło międzylądowanie na Puhuberge (byłe koszary Straży Granicznej). Natychmiast znalazło się tu wielu widzów, którzy o 1025 obserwowali z entuzjazmem ponowny start balonu. Teraz w gondoli znajdował się też przewodniczący wschodnioniemieckiego przemysłu lotniczego, adwokat dr Bohn z Wrocławia. Droga wiodła przez Dolny i Górny Szalejów doliną Bystrzycy Dusznickiej do Polanicy. Tam balon zrobił kilka kółek i przy słonecznej pogodzie o godzinie 1100 wylądował na łące przy kortach tenisowych (park Zedlitz, obecnie park Szachowy). Został zakotwiczony do wagonu obciążonego kamieniami. Straż objął oddział żołnierzy z kłodzkiego regimentu fizylierów Moltkego. O godzinie 1500 wzniósł się znów ku radości zgromadzonego tłumu, żeby trzy kwadranse unosić się nad miastem. Dzielną załogę, oprócz wymienionych już wcześniej osób, stanowili jeszcze porucznik Warsitz i fabrykant Schondorff z Raciborza. Balon unosząc się na dużej wysokości w pewnym momencie zniżył lot ku Garncarzowi w stronę zachwyconych ludzi. Przy szumnych oklaskach około 1800 balon wylądował ponownie na łące koło kortów.
To wydarzenie musiało mieć naturalnie świąteczną oprawę. W uzdrowisku koncertowała kapela regimentu Moltkego z Kłodzka i orkiestra uzdrowiskowa. Członkowie Automobilklubu Śląskiego, którzy przyjechali do kurortu na zaproszenie mecenasa Haasego, świętowali ze wszystkimi. Następnego dnia podróż mogła być kontynuowana z powodu silnego wiatru dopiero przy drugiej próbie. Balon zniknął wieczorem zebranym widzom i poleciał z wizytą do sąsiedniej Kudowy- Zdroju.
Parseval V w Kłodzku 16.07.1910
Lądowanie Parsevala V w Kłodzku 16.07.1910
Sterowiec „Parseval V” był sterowcem ciśnieniowym z dwoma balonetami wewnątrz powłoki i nosił nazwę swego konstruktora, majora von Parsevala z Bawarii. Posiadał w środku otwartą gondolę dla 4 osób – dwa miejsca dla kierownika lotu i jego zastępcy oraz dwa miejsca dla pasażerów. W przeciwieństwie do sterowców o systemie szkieletowym, którego przykładem były sterowce „Graf Zeppelin”, „Parsevale” nie odegrały później ważniejszej roli, natomiast „Zeppeliny” położyły ważne zasługi jako sterowce transportowe.
Poruszane wiatrem. Szybowce w Stójkowie i Suszynie
Kolejnym, bardziej już zaawansowanym przejawem lotnictwa, były szybowce. Szybownictwo rozwijano na ziemi kłodzkiej w okresie międzywojennym. Wiązało się to z tym, że Niemcy, ze względu na ograniczenia (traktat wersalski) rozwoju lotnictwa wojskowego oraz kryzys ekonomiczny, były bardzo silnym ośrodkiem rozwoju szybownictwa. Szybownictwo pozwalało tanio i bez konfliktu z postanowieniami traktatowymi szkolić pilotów. Rozwijało się ono także spontanicznie, gdyż po I wojnie światowej do cywila trafiło wielu zdemobilizowanych pilotów oraz żołnierzy z personelu obsługi naziemnej lotnisk. Wszyscy oni byli przecież zaszczepieni bakcylem latania.
Lądek-Zdrój
Pierwsze były próby konstruowania szybowców przez kluby szybowcowe. Ośrodkiem były okolice Lądka-Zdroju, Kłodzka, Bystrzycy Kłodzkiej, Dusznik-Zdroju i Nowej Rudy. Naciągi było wykonane własnoręcznie. Pierwsze loty miały miejsce na wiosnę 1928 roku w pobliżu stacji kolejowej Stójków. Napędem były katapulty (proce) z gumowych lin holowniczych. Pamiętny był lot w grudniu 1930 roku, gdy lot zakończył się rozbiciem na Kuźniczej Górze. Jednak pilotowi nic się nie stało, a szybowiec można było naprawić. Wkrótce skonstruowano drugi szybowiec. Szybownicy z Lądka w latach 1930–1931 roku zbudowali szybowiec, który patriotycznie nazwali „Der Alte Fritz” (Stary Fryc – król Fryderyk II). Chrzest szybowca, z udziałem licznej publiczności i oddziału Reichswery z Kłodzka, nastąpił 1 maja 1932 roku przed ratuszem w Lądku. Hans Wagner, startując z Siniaka odbył wówczas, korzystając z lekkiego wiatru, wspaniały lot.
Startowisko było także na Radoszce. W budynku Związku Strzeleckiego (Schützenhaus) przy ul. Widok zbudowano kolejny szybowiec szkoleniowy rozwinięty z konstrukcji typu Grunau 9, jesienią 1933 nazwany „Bad Landeck” („Lądek-Zdrój”). 22 listopada 1933 roku doszło do wypadku, w którym lotnik złamał udo i na pół roku został przykuty do łóżka; później znowu latał. Tego samego popołudnia W. Gottschalk na „Starym Frycu” wystartował z Radoszki. On też pobił rekord długości lotu utrzymując się w powietrzu przez prawie 6 godzin korzystając z szybowiska w Nowym Waliszowie. Na jesień 1934 roku przeprowadzono 10-dniowy kurs szybowcowy. W maju 1933 roku lądeccy szybownicy wzięli udział w Dniu Lotnictwa w Srebrnej Górze. Pośród innych asów startowała tam Hanna Reitsch z Jeleniej Góry, młoda rekordzistka sportów szybowcowych, oblatywaczka nowych samolotów.
Suszyna
Później rozwinęło się szybowisko w Suszynie. Była to szkółka szybowcowa, prowadzona jako lotnicze centrum sportowe pracowników Reichsbahn, kolei niemieckich. Możliwe, że o jej powstaniu zadecydowały specyficzne warunki meteorologiczne. Baron Joachim von Seherr-Thoss użyczył teren pod górą Hermannsberg, na którym lądowały samoloty. Mogły tam rosnąć tylko wczesne odmiany roślin tak, by w sezonie jak najszybciej zrobić miejsce do lądowania. Na zdjęciu można zobaczyć ludzi, którzy byli potrzebni do wystartowania szybowca za pomocą gumowych lin (dwa zespoły z przodu naciągały liny, jeden przytrzymywał linę z tyłu). Transportowanie szybowców było utrudnione, musiały one lądować jak najbliżej miejsca, z którego następnie były katapultowane.
Ośrodek szybowniczy w Suszynie
Według jednej z relacji, do lat 70. XX w. w Suszynie, u podnóża wzgórza, na którym znajdowało się szybowisko, była mała szopa, zwana „domkiem pilotów”. Dziadek autora relacji w okresie wojny jako młody chłopak był robotnikiem przymusowym w gospodarstwach rolnych w rejonie Piszkowic, Ruszowic i Kamieńca. Bardzo często widział loty – na ogół były to krótkie skoki typowe dla początkowego stadium nauczania pilotażu szybowcowego. Z biegiem czasu piloci zdobywając wprawę wykonywali coraz dalsze loty. We wrześniu 1935 roku odbył się uroczysty chrzest nowych szybowców. Jednemu z nich prezes Reichsbahn dr Born nadał imię zasłużonego pasjonata lotów radcy budowlanego Kirscha z Kłodzka, a jego żona drugi szybowiec ochrzciła imieniem… swojego małżonka, prezesa Borna.
Samoloty. Lotnisko polowe rozpoznania lotniczego Luftwaffe – Feldflugplatz Komturhof w Szalejowie Dolnym.
Grunty na polach pomiędzy Kłodzkiem a Szalejowem Dolnym należały do posiadłości baronów von Münchhausenów. Cały areał tego terenu militarnego miał wielkość ok. 4 km2. Samo lądowisko, położone było za zabudowaniami folwarku w kierunku zachodnim. Już w 1937 r. zaczęto planować i stopniowo rozbudowywać infrastrukturę. Nikt wtedy nie przypuszczał, że największe znaczenie osiągnie ono siedem lat później, w 1945 r., wraz z niebezpieczeństwem ze Wschodu.
Mapa. Lotnisko polowe w Książówce / Feldflugplatz Komturhof. Za: Henryk Grzybowski, Lotnisko polowe w Szalejowie Dolnym / Książówce, „Ziemia Kłodzka“, nr 233, grudzień 2013, s. 15–17.
Opis: 1 pas startowy, 2 pole kołowania, 3 płyta postojowa, 4 kolumna Matki Boskiej, hangary i warsztaty, 5 źródło, baraki drużyny wartowniczej, bunkry przeciwlotn. 6 cegielnia, 7 pałac (komendantura), 8 laboratorium, 9 cmentarz. Widoczny schemat dróg lotniskowych.
Najważniejszym punktem Feldflugplatz Komturhof był pas startowy wzdłuż tzw. „Sträsli”, równoleglej do szosy (obecna DK nr 8) o mniej więcej pół kilometra od niej, od folwarku w stronę dawnej cegielni w Szalejowie. Inna droga rozciągająca się od gospody „Halbe Meile”, a właściwie od dzisiejszej Stacji Hydrologiczno-Meteorologicznej IMGW, dalej wzdłuż granicy Szalejowa Dolnego w kierunku kolumny Matki Boskiej Rathmanna, następnie poprzez drogę polną Olbrichta do jego gospodarstwa, kończąca się przy Dorfstraße (głównej drodze wiejskiej) przy wjeździe do wsi od strony Zagórza i Starego Wielisławia – została rozbudowana jak prawdziwa ulica, przy której położone były hangary, warsztaty, magazyn i stanowiska działek przeciwlotniczych. Także w pobliżu cegielni okopano kilka czterolufowych dział przeciwlotniczych, popularnych FlaKów, w niemieckiej nomenklaturze wojskowej to działo obrony przeciwlotniczej (skrót od Flugabwehrkanone). Za polem wzlotów (pasem startowym) znajdowały się: pole kołowania mające wymiary ok. 850 m x 150 m oraz prawie dwa razy szersza płyta postojowa, o łącznej powierzchni około 40 ha. Idealnie równą powierzchnię drogi kołowania osiągnięto dzięki wyrównaniu walcem i obsianiu trawą. Baraki mieszkalne wartowników znajdowały się ponad gospodarstwem Josefa Olbrichta i dawnym majątkiem Paula Rathmanna, za zakrętem drogi w stronę Zagórza. Tam też było ocembrowane źródło służące za wodopój dla bydła wypasanego na pobliskim wielkim pastwisku.
Większość infrastruktury lotniska zlokalizowana była na terenie Szalejowa Dolnego. W pałacu Münchhausenów zakwaterowana była komendantura. W Książówce poza lądowiskiem znajdowały się kuchnia i kasyno, te ostatnie w zabudowaniach folwarku.
Na lotnisku w Szalejowie Dolnym stacjonowały m.in. takie maszyny jak:
- Focke-Wulf Fw 190 Würger (pol. „dzierzba“), jednomiejscowy, jednosilnikowy myśliwiec o prędkości przelotowej 480 km/h, uznany za najlepszy niemiecki samolot myśliwski II wojny światowej, wyprodukowany w ponad 20 tysiącach egzemplarzy
- Messerschmitt Bf 109 (oznaczany też Me 109), podstawowy myśliwiec Luftwaffe, prędkość przelotowa 350 km/h, bardzo trudny do pilotażu w fazie startu i lądowania z powodu opadania skrzydła; pod względem właściwości pilotażowych i manewrowych w powietrzu przewyższał jednak inne samoloty.
- dwubelkowy (nieraz nazywany błędnie dwukadłubowym), trzymiejscowy samolot zwiadowczy Focke-Wulf Fw 189 Uhu („puchacz”), prędkość 360 km/h, wyposażony w kamerę filmową i aparat fotograficzny.
Na zdjęcia zrobione przez pilotów i nakręcone przez nich filmy czekali w pogotowiu motocykliści, którzy wozili je do obróbki w specjalnym laboratorium w wielkich przyczepach mieszkalnych za gospodarstwem Fridolina Babla w zachodniej części wsi. Szczególne znaczenie lotnisko zdobyło dopiero wtedy, gdy front osiągnął granicę Śląska (2. poł. stycznia 1945). Fieseler Fi 156 Storch (pol. „bocian”), znany ze startu i lądowania na niecałych 50 metrach, ciągle latał z Szalejowa Dolnego do Wrocławia i za każdym razem przywoził dwóch ciężko rannych z obszaru walk, których od razu transportowano do szpitala w Kłodzku. Jeden z samolotów, ostrzelany i uszkodzony koło Wrocławia, spadł podczas lądowania w Szalejowie i wbił się głęboko w ziemię na pasie startowym.
W skład infrastruktury lotniska wchodziły warsztaty naprawcze dysponujące hangarami.
Jednym z pilotów oblatujących samoloty po naprawach był zaledwie 19-letni pilot włoskiego pochodzenia Orlando Ciciaro. W jednej z takich naprawianych maszyn, typu Messerschmitt Bf 109 G-6 „Gustaw” o numerze bocznym 19996, 24 marca 1945 r. pękł drążek sterowniczy. Ciciaro nie mógł wylądować i samolot roztrzaskał się w lesie koło Karłowa w Górach Stołowych. W trakcie przeprowadzonych w 2003 r. poszukiwań ustalono, że jego szczątki były wbite w ziemię do głębokości czterech metrów. Miejsce wypadku znajduje się w niedostępnej dla turystów części Parku Narodowego Gór Stołowych. Ofiarę katastrofy pochowano trzy dni później na cmentarzu w Szalejowie Dolnym. Siostra pilota, Silvia Tradessus, informację o bezpośredniej przyczynie tragedii uzyskała z niemieckiego instytutu badającego wypadki lotnicze. W archiwum Luftwaffe zanotowano go jako wypadek w trakcie oblatywania. Niewykluczone, że uszkodzenie było skutkiem sabotażu w czasie prac remontowych. W warsztatach z pewnością pracowali robotnicy przymusowi z okupowanych przez III Rzeszę terenów. Szkoda życia młodego lotnika. Zawsze jednak, gdy jedna strona wysyła samoloty bombardujące miasta i zabijające ludzi, obywatele drugiej strony niszczą maszyny i zabijają pilotów.
Eskadrę bliskiego rozpoznania 2/NAGr. 2 sformowano w marcu 1942 r. na zajętych terenach ZSRR. Od maja 1944 wraz ze zbliżającym się frontem eskadrę dyslokowano coraz bardziej na zachód: od Lwowa przez Jasionkę (Rzeszów) i Kraków do Nysy. W okresie od grudnia ’44 bazą była Nysa, a od marca ’45 Kłodzko-Książówka. W grudniu 1944 r. w jej skład wchodziło 13 maszyn Bf 109G.
Nad ziemią kłodzką przebiegały szlaki alianckich eskadr bombowych wykonujących naloty strategiczne na niemieckie cele wojskowe na Śląsku. Lotnisko jednak nigdy nie zostało ostrzelane. 9 maja 1945 Rosjanie zajęli teren lotniska. Pozostał na nim Junkers Ju 52, duża (o długości prawie 20 m, rozpiętości skrzydeł 30 m i wysokości sześciu metrów z wypuszczonym podwoziem), trzysilnikowa maszyna, niezawodna w eksploatacji, początkowo bombowiec pomocniczy, potem średni samolot transportowy, desantowy, kurierski i sanitarny, cechujący się prostą konstrukcją. Musiał być uszkodzony, bowiem trudno wyobrazić sobie, aby w okresie, gdy liczył się każdy środek ewakuacji, zrezygnowano z maszyny o zasięgu do 1000 km i ładowności 1,5 tony/15 pasażerów.
Co lata nad naszymi głowami? Współczesne marszruty lotnicze nad ziemią kłodzką.
Dzisiaj nad głowami mieszkańców Kłodzczyzny przemierzają swe trasy liczne samoloty. Ich pułap przelotowy to 35 do 39 tys. stóp (10,5 do 12 km), lecą z prędkością 500 węzłów (900 km na godzinę). Nie przekraczają prędkości dźwięku. Większość z nich startuje lub ląduje z lotniska Franza Josefa Straussa w Monachium, rzadziej z lotniska Klothen w Zurychu, a kierują się do lub wracają z Pekinu lub Szanghaju lecąc nad Warszawą, dalej niedaleko Moskwy bądź Petersburga, w końcu przez Mongolię. Ktoś nieobeznany powiedziałby, że to nielogiczne, że powinny kierować się na wschód, w żadnym wypadku na północ. Biorąc pod uwagę, że Ziemia jest kulą, to jak najbardziej prawidłowy kierunek. Wystarczy spojrzeć na globus lub wyobrazić sobie mapę na piłce. Z tego kierunku statki powietrzne wlatują nad Zieleńcem, przelatują nad Polanicą, dalej na zachód od Kłodzka kierując się w stronę Kluczborka i Warszawy. Oczywiście korytarz ma kilkadziesiąt kilometrów szerokości, więc samoloty można dostrzec w innych miejscowościach. Inny korytarz, którym poruszają się samoloty, położony jest na południe od granic ziemi kłodzkiej. Tędy latają samoloty z Krakowa i Katowic do Londynu i Patyża, tu przebiegają egzotyczne loty z zachodu Europy na Bliski Wschód. Kiedy samolot porusza się w północnej części korytarza, „zahacza” nieco o Kłodzczyznę. Z kolei patrząc na wschód zobaczyć można maszyny lecące z Berlina, Kopenhagi, Oslo, mające na pokładzie podróżnych do Wiednia lub spragnionych greckiego czy też tureckiego słońca turystów, czy w końcu też podróżujących do Dubaju i Emiratów.
Źródła:
Lot balonem nad Ziemią Kłodzką. W: Krystyna Oniszczuk-Awiżeń, Ciekawostki z dziejów Ziemi kłodzkiej, Kłodzko, Oficyna Wydawnicza „Brama” 2016, s. 197–198. ISBN 9878360549223.
Franz Hinterstoisser, Aus meinem Luftschiftertagebuche. Aufzeichnungen von Franz Hinterstoisser, Hauptmann im k. und k. Inf.-Reg.). 140 Seiten. 5 Bilder. Rzeszow 1904, Verlag. I. A. Pelar. OCLC 637625555.
„Kurjer Kolejowy” nr 90, R. 8, 1903, no 90 dodatek 1, Warszawa 17 listopada 1903, Bibl. Uniw. w Warszawie, sygn.: 07985, oai:ebuw.uw.edu.pl:80290.
Henryk Grzybowski: Georg Haase. W: Janusz Laska, Mieczysław Kowalcze: Popularna Encyklopedia Ziemi Kłodzkiej. T. 1. Kłodzko-Nowa Ruda: Kłodzkie Towarzystwo Oświatowe, 2009, s. 245-246. ISBN 9788360478905.
Henryk Grzybowski: Stulecie odkrycia źródeł w Polanicy Zdroju. W: Henryk Grzybowski, Georg Wenzel: Polanica Zdrój wczoraj i dziś. T. 1: Księga pamiątkowa 1347-1946. Polanica Zdrój – Nowa Ruda: Towarzystwo Miłośników Polanicy, Wydawnictwo „Maria”, styczeń 2006, s. 146-147, 159-160. ISBN 83-88842-95-1.
Henryk Grzybowski, Lotnisko polowe w Szalejowie Dolnym / Książówce, „Ziemia Kłodzka“, nr 233, grudzień 2013, s. 15–17. www.ziemia.klodzka.com/pdf/233.pdf#page=15
Georg Wenzel, „Parseval V” nad Hrabstwem Kłodzkim! W: Bad Altheide Weihnachtsbrief, 2002, S. 43–45 (tłum. Monika Małaszuk); za: Kronika szkolna szkoły katolickiej w Polanicy 1858–1918.
Natalia Wellmann, współpr. Artur Szałkowski, Tajemnice katastrof maszyn latających, „Polska” The Times, 2011-03-14.
Archiwum Krzysztofa Baldego.
Aeroklub Ziemi Kłodzkiej
Łużycka 13
57-300 Kłodzko
NIP: 8831853169
azk.biuro@gmail.com
537-474-444